Kupiłem w markecie drzewko Bonsai, kosztowało nie mało. Zaniedbałem je, liście pospadały. Zacząłem podlewanie drzewka przez codzienne podlewanie. Ku mojemu zdziwieniu drzewko zaczęło wypuszczać listki. Teraz pomału zazielenia się. Mam nadzieje, że z drzewko jeszcze coś będzie. W przyszłości umieszczę foto. Mam nauczkę, że długi okres braku dbania o Bonsai prawie spowodował utratę drzewka, a tym samym stratę pieniędzy. Hodujecie drzewko Bonsai? Macie je w swoich doniczkach?

Na razie mam zamiar spróbować.

Zastanawiam się nad kupnem małego drzewka Bonsai, mam jednak obawy dotyczące pielęgnacji. Nie mam pojęcia jak często podlewa się takie drzewko i czym nawozi. Pomimo to skoczę do sklepu i nabędę, tak na próbę. Oglądałem kiedyś program o drzewkach Bonsai ale nie pamiętam jak się o nie dba. Mam cichą nadzieje, że drzewko będzie rosło i nie zmarnieje.

Mam takie drzewko i przyznam szczerze, że nie jest w ogóle wymagające. Podlewam do podstawki, nigdy do doniczki, nawożę co pół roku i ładnie rośnie

Miałam dokładnie tak samo, według mnie to bardzo wymagająca roślinka. U mnie bardzo szybko zgubiła wszystkie listki. Ewidentnie nie spodobało jej się u mnie w domu.

Jest to roślina trudna w utrzymaniu i trzeba o nią dbać, ale trzeba tu trochę systematyczności i tak naprawdę drzewko takie powinno się u nas bardzo fajnie zaklimatyzować i pięknie rosnąć Pielęgnacja drzewka Bonsai wymaga regularnego przycinania i formowania rosnących gałęzi a nawet pnia.

Jestem bardzo ciekawy ile osób tym wątkiem się zainteresuję.Moim zdaniem tych osób powinno być bardzo dużo.

Mam drzewko Bonsai od przeszło trzech lat. Stoi w kuchni na parapecie. Podlewam je umiarkowanie od czasu do czasu i pięknie rośnie...

Bonsai bardzo fajnie wygląda, tak nietypowo jak na nasze warunki, ale typowo jak pomyślimy o Japonii Stamtąd zresztą przyszła też Kokedama, sztuka kwiatowa przy użyciu głównie kul mchu. Sama technika zresztą nieco przypomina bonsai.

Ja już niestety dwa wyrzuciłam pierwsze poważnie ucierpiało na jednej z domówek i potem zaczęło gubić liście i obumierać. Drugie miało nawracające mszyce, których nie mogłam usunąć i zniechęcona ciągłym sprzątaniem lepkiego soku wokół donicy i wiecznego mycia drzewka również musiałam je wyrzucić. Szkoda bo lubię te rożliny ale nie mam do nich szczęścia...